Moje podróże z Zahą Hadid, czyli światło zgasło, gdy odeszła…
My travels with Zaha Hadid, or ain’t no sunshine when she’s gone…
Podkład muzyczny (Background music): Bill Withers – „Ain’t No Sunshine (When She’s Gone)”
Odeszła Zaha Hadid.
Nie chcę jednak, by ten wpis był standardowym wspomnieniem, z przekrojem realizacji oraz matematycznie precyzyjnym opisem koncepcji architektonicznych. Chcę za to wspominać Zahę Hadid tak, jak ja ją widziałam. Pokazać Wam ją taką, jaką ją sama poznałam. Zabrać Was w miejsca, gdzie mogłam się przekonać, jak projektowanie działa na zmysły. JEJ projektowanie na MOJE zmysły.
Pic: vitra.com
Tak, to prawda, jej architektura nie jest dla każdego, też czasem miałam z tym problem. Wiemy przecież, że preferuję klimaty mniej futurystyczne, mniej betonu, stali i innych elementów przemysłowych (co nie znaczy, że nie lubię; po prostu nie preferuję). Projekty Zahy Hadid jednak mają pewną bardzo istotną cechę – są odważne, a jednocześnie przyjazne. Harmonizują z otoczeniem, wtapiają się w nie, mają organiczne kształty i są pełne światła.
„Światła, więcej światła!” – czego rzekomo domagał się Goethe na łożu śmierci (no właśnie…) – to baza dla opływowych brył ze świata Zahy. I nieważne, czy patrzymy na promienie słońca odbijające się od łagodnie zakrzywionych fasad czy na smugi światła i cienia malujące wnętrza wymyślone przez projektantkę.
Zmysły.
Zaha Hadid i jej zmysłowe projekty zaczerpnięte ze świata natury; wnętrza przypominające niezwykłą podróż w mikrokosmos, design ściśle związany ze światem przyrody, architektura otulająca, uspokajająca niczym falujące trawy i wody oceanu. Współczesna „La Pedrera”, co Zaha będzie teraz miała okazję z Gaudim przedyskutować.
A moje podróże z Zahą Hadid?
Pierwszy przystanek to London Design Festival w roku 2014 (TUTAJ, TUTAJ I TUTAJ) i poświęcona jej ekspozycja w domu towarowym Harrods, który wówczas rozpoczął sprzedaż zaprojektowanej przez architektkę kolekcji elementów wyposażenia wnętrz. Wystawa w londyńskiej siedzibie luksusu stanowiła przegląd dorobku Zahy – od butów przez wyposażenie wnętrz po architekturę.
Pokazane na wystawie w Harrodsie buty, które tu widzicie, to model NOVA dla United Nude, wypuszczony w limitowanej serii dokładnie 2 lipca 2013 roku. Ciekawostką jest fakt, że w projekcie uczestniczył inny wybitny architekt, zaprzyjaźniony z Zahą Holender, Rem Koolhaas, dyrektor kreatywny tej kultowej marki i również – jak Zaha – laureat Nagrody Pritzkera (więcej o modelu NOVA – w filmie na końcu wpisu).
Na zdjęciu poniżej, obok butów, po lewej widzicie fragment fotografii, a na nim – pierwszą realizację (nie – projekt, a realizację) architektki. Byłam, widziałam, za chwilę opowiem.
A propos wspomnianego Rema, przejdźmy do ad remu, jak mawiają niektórzy, czyli do architektury.
To drugi przystanek moich podróży z Zahą – remiza straży pożarnej fabryki i muzeum Vitra w Weil am Rhein w Niemczech przy granicy ze Szwajcarią (właśnie ten obiekt, którego fragment widać na powyższym zdjęciu z ekspozycji w Harrodsie).
Zaha Hadid w sumie dość długo czekała na to, by jej całościowy projekt ujrzał światło dzienne (nonem omen). Ta urodzona w Bagdadzie architekt (1950 r.) swoje biuro założyła w Londynie 30 lat później. Remiza zaś została zrealizowana w roku 1993. Zaha Hadid do tego czasu zajęta była pomniejszymi zleceniami, renowacjami, przebudowaniami, konkursami, wystawami oraz zdobywaniem prestiżowych nagród.
Remiza odbiega od stylu Zahy, który znamy dziś i z którym ją kojarzymy. Jest odwołaniem do rosyjskich konstruktywistów, których idee dzięki Irakijce zostały urzeczywistnione prawie siedem dekad później. Czyste linie, ostre cięcia, geometryczne formy, widoczne elementy konstrukcyjne, wyabstrahowana użyteczność, surowość betonu, szkła i stali – niewiele tu wspólnego z krainą futuro-łagodności późniejszych projektów.
A jednak jest coś, co sprawia, że obecność Zahy jest wyraźna.
Światło.
To ono jest tu najważniejsze. Przeszklona konstrukcja ze stali i betonu jest lekka jak piórko. Unosi się na chiaroscuro, jest malowana światłem i cieniem (co przypomina mi Mediolan – TUTAJ). Ostre jak brzytwy krawędzie tną niebo i wnętrze, ale wszechobecne, przenikające się refleksy łagodzą to wrażenie, koją zmysły i przenoszą w inny, nieco oniryczny wymiar.
To opowieść o ujarzmionym art brut.
To także podróż w abstrakcję i zabawę zmysłami. Ściany bowiem w większości nie są pionowe. Jak na obrazach wspomnianych konstruktywistów, układ liniowy jest czysty, ale nie prostopadły. Bardzo dobrze widać to w łazience-szatni, gdzie – niczym na żaglowcu w czasie sztormu – pomieszczenie zdaje się chwiać (może to taka mikro inspiracja dla powstałego trzy lata później w czeskiej Pradze <<Tańczącego domu>> Franka Gehry’ego? Ach, ci dekonstruktywiści!).
A propos: Przypomina mi to opowiadanie „Ostatnia parada” (Karol Olgierd Borchardt „Szaman Morski”), który tak pisał o okręcie „Chrobry”: „Był statkiem bez wad. Sztormowanie na nim było <<uciechą>>, bo nie pozwolił nigdy żadnej fali wejść na dziób. Przy manewrowaniu wydawało się, że zgaduje myśli, taki był zwrotny”.
Ergo: wiesz, że świat się chwieje, że coś tu jest nie tak, ale czujesz się bezpiecznie, a cała ta sytuacja sprawia ci przyjemność.
Światłem malowana roztańczona geometria.
—
Light-painted and dancing geometry.
Schody do nieba…
—
Stairway to heaven…
Piętro naprawdę przypomina niebo w pogodny dzień. Zalane światłem surowe pomieszczenie wydaje się nierealne. Przełamana jedną czerwoną ścianą monochromatyczność, cisza, funkcja w czystej postaci, chirurgiczna precyzja formy. Bezbłędne rozmieszczenie zmysłów w kartezjańskim układzie współrzędnych.
Nie zapominajmy jednak, że jesteśmy gośćmi Vitry. Proszę spocząć na klasycznym krześle Vernera Pantona (1960). Paradoksalnie, to właśnie ten mebel zdaje się stanowić przepowiednię kierunku, w którym pójdzie styl Zahy Hadid. Te łagodne i organiczne kształty, gładka i odbijająca światło powierzchnia, dyskretna, ale znacząca obecność…
Gdzie jesteś teraz, Zaho?
—
Where are you now, Zaha?
Zaha Hadid była obecna na łamach FORelements kilka razy, zawsze jednak mimochodem, jakby przy okazji. Żałuję, że dopiero jej odejście zmobilizowało mnie do pokazania Wam moich z nią przygód. Mam w zanadrzu jeszcze kilka opowieści. Całkiem zabawną historię związaną z projektem misy Zahy Hadid dla Alessi możecie przeczytać we wpisie z moim wywiadem z Deyanem Sudjicem (link – TUTAJ). Inny jej projekt zobaczycie we wpisie o Baku (TUTAJ). A poniżej dołączam filmy o wspomnianych butach NOVA i o projektach tej niezwykłej kobiety.
Ukłony (pełne żalu, ale i światła), Dagmara
—
Best regards (full of sorrow and light), Dagmara
Zdjęcia / Pics: FORelements (unless indicated otherwise)
MORE ON:
- YouTube – kanał „Akademia Dagmary” (kliknij w obrazek)
- Instagram – konto „dagmaraforelements” (kliknij w obrazek)
- Snapchat – konto „forelements.pl” (skanuj)
Komentarzy 2
Komentarze są wyłączone.
W jej projektach urzekły mnie przede wszystkim przemyślane linie. Czasem ostre i zdecydowane, innym razem płynne, jakby kształtowane wiatrem lub wodą. Można powiedzieć, że miały w sobie mnóstwo kobiecości, a jednocześnie wykonane z betonu i stali łączyły w sobie siłę i delikatność.
To prawda.
Szkoda, że jej projekt dla Warszawy przapadł. Mielibyśmy „własną” Zahę i naprawdę ciekawy budynek.
Lilium Tower, właśnie jak silny i delikatny kwiat w środku miasta, taka stalowa magnolia.
No ale cóż… Może będą jacyś następcy?