O co chodzi w blogowaniu, czyli refleksje po SeeBloggers
Blogging – what is it all about, or my thoughts inspired by SeeBloggers meeting in Gdynia
Podkład muzyczny (Background music): Pearl Jam – „Amongst the Waves”
Wciąż usiłuję się jakoś ogarnąć po weekendzie, który był naprawdę świetny, i to pod paroma względami: uczestniczyłam w SeeBloggers, byłam nad morzem, mieszkałam w Zatoce Sztuki. Trzy razy TAK. Jednak, choć nastrój panował doskonały oraz było lekko i zabawowo, SeeBloggers to wbrew pozorom – i tu uwaga! – spotkanie naprawdę bardzo merytoryczne: wykłady, warsztaty, panele i wymiana doświadczeń w stale fluktuujących podgrupach. Potężna porcja wiedzy w bardzo lekkim sosie.
Moim zdaniem nie sam opis imprezy punkt po punkcie jest kluczowy, ale to, jakie wywołała refleksje, bo tych kilka mi się uzbierało. Oprócz spraw czysto technicznych (np. co zmienić, by skuteczniej docierać do czytelników, jak konstruować tekst czy jak blogować zgodnie z prawem), moją największą uwagę przyciągnęły tematy związane z blogowaniem eksperckim i jego siłą oddziaływania na rynek (a ta jest ogromna, o czym niektóre marki zapominają). I na tym właśnie, a raczej na moich przemyśleniach tym zainspirowanych, chciałabym się skupić w tej części postu.
FORelements za mniej więcej miesiąc skończy trzy lata. TRZY lata! Przekroczyłam więc tę mityczną barierę roku między niezobowiązującym blogowaniem dla zabicia czasu a blogowaniem opartym na pasji i wiedzy. Cały czas ciężko pracuję na to właśnie, by moi czytelnicy dostawali ode mnie rzetelne informacje; by wiedzieli, że znajdą tu odpowiedzi, inspiracje, porady. A takich jak ja jest więcej.
Dlatego doprowadza mnie do szału, gdy ktoś traktuje blogerów z pobłażaniem lub wypisuje / wypowiada komentarze typu „takim to dobrze, świetnie się urządzili” albo „niech usiądzie na kasie, dopiero pozna prawdziwe życie”, i inne temu podobne mądrości bazujące na wyobrażeniach o pławieniu się w darmowych luksusach. Dla takich osób mam jedną odpowiedź: zapraszam do blogowania.
Tymczasem, spotkania takie jak SeeBloggers (oraz Meetblogin i Bloggers Zone) to – moim zdaniem – dowód na to, że blogerów-ekspertów jest naprawdę sporo. To specjaliści (często zajmujący się daną dziedziną zawodowo) między innymi właśnie od designu i wnętrz, od żywienia, odchudzania, sportu, techniki i technologii, mediów społecznościowych, marketingu, DIY, wychowywania dzieci… Oczywiście, że jest też duża liczba stron bez żadnej wartości merytorycznej, ale takie łatwo rozpoznać i serfować dalej w poszukiwaniu potrzebnych treści.
Statystyki – co podkreślano w Gdyni – wbrew pozorom NIE są najważniejsze. Najważniejsi są czytelnicy; to, czy wracają na stronę i poświęcają swój czas jej autorowi. Stąd, siłą blogera są jego WIARYGODNOŚĆ i ZAUFANIE odbiorców, ponieważ to on, i nikt inny, firmuje swoim nazwiskiem wszystko, co pojawi się na jego stronie. Jak niedawno wspominałam, „po owocach ich poznacie”. Przykład? Pamiętacie projekt BlogGirls i „Choinkową Książkę Marzeń, Prezentów i Wrażeń„?
A internet nie zapomina (jak podkreślał Artur Jabłoński). Zgadzam się, internet nie zapomina udawania i nieuczciwości. I jak to zostało powiedziane na jednym z wykładów (Moniki Czaplickiej): droga w górę jest mozolna i długa, jak po kamienistym zboczu, spadek zaś jest szybki jak winda, sru! i jest się na samym dole.
Tak, wykłady podczas zjazdu w Gdyni zdecydowanie zachęciły mnie do takiego podsumowania i, przede wszystkim, do przekazania tego głośno i wyraźnie tym, którzy jeszcze nie zdają sobie z tego sprawy: bloger może być ekspertem. SeeBloggers, bardzo dziękuję i za to, i za solidną lekcję marketingu!
Ale dość już, luzujemy krawaty!
Teraz, panie i panowie, skoro post ten jest w duchu „pół żartem, pół serio”, czas na coś znacznie lżejszego, na czystą, konsumencką przyjemność, czyli konkurs jednego ze sponsorów SeeBloggers. Zadaniem postawionym przez markę Lidl było przyrządzenie kanapki i zrobienie jej ładnego zdjęcia. Niektórzy uczestnicy nie kryli zaskoczenia, że fotografowanie żywności jest dość trudne (pomocą służył profesjonalny fotograf, Rafał Meszka). Poniżej – sandwich (przygotowany wspólnie z Ulą z Interiors Design oraz Kasią z klikinterior) widziany obiektywem FORelements.
Te oto bąbelki od kolejnego dobroczyńcy, na razie niewinne, były zapowiedzią czekającej nas gorączki sobotniej nocy…
…w gdyńskim klubie Coco 😉
No i taka sytuacja. Ja z Martą z Lost in Time (Marta w czerni, ja w amarantach).
SeeBloggers odbywało się w Gdyni (a dokładnie – w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym), ale dachu nad głową moją, Marty, Uli i Kasi użyczyła nam wspaniała, jak zawsze zresztą, sopocka Zatoka Sztuki. Mieszkałyśmy nawet w tym samym pokoju, który zajmowałyśmy podczas ubiegłorocznych targów About Design w Gdańsku. Ja po prostu kocham to miejsce. Szczerze i z głębi serca.
A na plaży – morsy łapią kondycję…
…podczas gdy ja łapię wifi 🙂
I tak, płynąc na falach morskich, internetowych oraz mózgowych doszłam do wniosku, który już wcześniej wyśpiewała Maryla: trzeba mi wielkiej wody. A teraz łatwiej mi będzie na nią wypłynąć z gdyńskiego portu.
Ukłony (nadmorsko-blogerskie), Dagmara
—
Best regards (like sea & bloggers), Dagmara
Zdjęcia / Pics: FORelements
Komentarze 10
Komentarze są wyłączone.
Oj myślałam że zdradzisz jakieś pikantne szczególiki zza kulis albo kilka wniosków z wykładów dla wielu nieobecnych. Żałuję że nie mogłam być bo chyba było fajnie. Czytam już którąś z kolei relacje i wszyscy zachwyceni. A propos pierwszego akapitu (czu akapitów) bloger jest ekspertem ale… mój smutny wniosek z tego miesiąca jest taki że dużo blogerów robi innym blogerom krecią robotę. Bardzo dużo firm czuje się oszukanych i wykorzystanych przez blogerów, dużo podjęło decyzję że już w 2015 roku nie będą współpracować z żadnym blogerem. Takie moje spostrzeżenia. Pozdrawiam cieplutko
Tak, to prawda, zgadzam się, że niektórzy blogerzy psują opinię danej grupie tematycznej. Ja jednak uważam, że to zadanie działu marketingu firmy, by rozpoznać rzetelnego blogera. To zresztą było podkreślane na kilku wykładach – nie statystyki są ważne, a treść i rodzaj odbiorców / czytelników.
I to jest błąd najczęściej popełniany przez firmy, które pytają o cyfry, zamiast przejrzeć stronę, dokładnie poznając blogera i jego priorytety. Tego się nauczyłam.
PS: Szkoda, że Cię nie było; fajnie byłoby się spotkać, ale może już niedługo będzie okazja 🙂
Tak, ale małe firmy czy manufaktury, które nie mają pojęcia o współpracy z blogerami najłatwiej się nabierają na statystyki za którymi nic nie stoi. Jeśli będziesz w lipcu to już postaram się żeby dotrzeć nad morze:) Kolejnej imprezy nie przegapię 🙂
Masz rację. Myślę, że takie marki powinny pojawiać się na szkoleniach, razem z blogerami. Mam same dobre doświadczenia z firmami, które rozumieją, że bloga ktoś musi pisać i starają się tę osobę poznać.
Jak ja nie lubię takich stwierdzeń – że blogowanie to lekka praca, że projektowanie to hobby a nie praca. Każdy kto tego nie próbował nie powinien się wypowiadać ani zazdrościć. Ja na razie zielonego pojęcia nie mam jak zostać sławnym i poczytnym blogerem, bo przecież to chyba nie jest realne zrobić to wszystko samemu, bo jak? 😛
Haha, fejm, a z nim Pudelek, Empik, spotkania w zakładach pracy 😉 A tymczasem – jak śpiewał klasyk – róbmy swoje. Dla siebie i czytelników.
Świetna relacja Dagmara! Żałuję, że nie mogłam być, bo śledziłam przygotowania, ale mieliśmy na piątek ustalony termin badania w szpitalu, więc od razu zrezygnowałam. A szkoda, bo takie wykłady z pewnością by mi się przydały. Bloguję z pasji, pracuję zawodowo w zupełnie innej dziedzinie, nie jestem więc ekspertem, ale muszę przyznać, że blogowanie bardzo mnie wciągnęło. Opieram swoje treści na swoim doświadczeniu, pokazuję głównie albo prawie tylko nasze wnętrza, nie posiadam wiedzy specjalistycznej, ale myślę, że takie blogi też mają szanse bytu, o ile są postrzegane przez Czytelników jako szczere, uczciwe i profesjonalne (chodzi o podejśnie blogera, bo profesjonalną wiedzę mają najczęściej tylko eksperci). BTW zdjęcie w okularach czadowe 😉
Ciekawe refleksje. Także zazdroszczę obecności. A peunta o tym iż nie statystyki się liczą,a czytelnicy,choć brzmi trywialnie,jest najbardziej trafna. Można mieć tysiące odsłon, ale to jeden komplement: „super,dziękuję,nauczyłam się ” są najcenniejsze:)
No lepiej bym tego nie ujęła! Naprawdę.
Fajnie, że Ci się podoba (i wpis, i zdjęcie 🙂 )
Mówiąc o ekspertach, nie mam na myśli tylko zawodowców, ale także blogerów, którzy mają doświadczenie w tym, co robią, osobiście to przetestowali, wypróbowali, wiedzą, o czym mówią i nie pozostają w sferze teorii. Tacy, od których można się czegoś nauczyć. Ta część blogowania jest najfajniejsza.