Nieznośna lekkość bytu, czyli co łączy meble, gumę balonową i Felixa Baumgartnera
The unbearable lightness of being, or what do a balloon gum, furniture and Felix Baumgartner have in common
Podkład muzyczny: Foals – „Balloons”
Potrójnie rekordowy skok Felixa Baumgartnera przyprawił mnie o zawał serca. Najpierw, jak zdrowy rozsądek nakazywał, z lekką pogardą odnosiłam się do pomysłu wyskoczenia z balonu na wysokości kilkudziesięciu kilometrów i robienia z tego wielkiego halo. Jednak, gdy już zobaczyłam otwarte drzwi włazu oraz Ziemię pod stopami śmiałka, zmieniłam zdanie. Co więcej, zaczęłam mu zazdrościć.
Targana tym podłym uczuciem, że on tam był, a ja nie, postanowiłam sobie to jakoś zrekompensować, a że siedzę we wnętrzach, będzie dziś o balonach, a raczej o nieznośnej lekkości bytu w wydaniu meblarskim.
Zauważyłam, że ludzie nie od dziś mają słabość do wszelkich baniek, balonów, napęcznień i nadmuchań, próżni i związanych z tym doświadczeń. Wystarczy przypomnieć sobie dramatyczną scenę, którą utrwalił dla potomnych Joseph Wright of Derby na przepięknym obrazie „Eksperyment z pompą próżniową” w roku 1768.
Joseph Wright of Derby “Eksperyment z pompą próżniową” (1768 r.)
Skok Baumgartnera wprawdzie zakończył się dla niego szczęśliwie, w odróżnieniu od maltretowanej w próżniowej bańce papugi na obrazie, niemniej jednak oba wydarzenia łączy jedno: eksperymentowanie z powietrzem. Tą drogą podążają też projektanci, zapewne dodatkowo inspirowani gumą balonową, o czym mogą świadczyć niektóre ich pomysły. Dobra, dość gadania, przejdźmy do rzeczy.
Z balonami, oprócz różnego rodzaju doświadczeń, przede wszystkim kojarzy się dzieciństwo. Guma balonowa właśnie czy inne baloniki na druciku w towarzystwie koników bujanych lepkich od cukrowej waty. W tym klimacie, niezależnie od siebie w ubiegłym roku powstały lampy hiszpańskiego studia Estiluz z Girony oraz czeskiego projektanta Borisa Klimka dla jego rodzimej firmy Brokis.
Nie dajmy się jednak zwieść tej lekkości i ulotności – lampy są solidne i mocno przyczepione do sufitu, a sznureczki są po prostu włącznikami i balonów na ziemię nie ściągną.
Balloon Lamp / estiluz.com
Memory Light (proj. Boris Klimek dla Brokis) / thefabweb.com
W tym miejscu muszę Wam pokazać zdjęcie, bardzo na temat, które kilka dni temu (jeszcze przed lotem Baumgartnera) zrobiłam na stacji metra. Balon-uciekinier dryfował nad peronem, beztrosko sunąc to tu, to tam, wywołując uśmiechy i powszechną radość. Także u mnie, bo biegałam za nim, próbując zrobić dobre zdjęcie, w wyniku czego o mało nie wleciałam na trzecią szynę. I wpisu by nie było…
Pic: FORelements
Tymczasem, w japońskim studiu h220430 powstały lampa “Mushroom” oraz wisząca ławka “Balloon”. Inspiracją dla powstania tej ostatniej był francuski film „La Ballon Rouge” („Czerwony balonik”) z roku 1956. Ławka, choć wydaje się unoszona przez balony, jest zawieszona na ukrytych między nimi czterech mocnych hakach.
[Ciekawostka: tajemnicza nazwa studia h220430 to data jego powstania. Założono je bowiem 30-ego kwietnia dwudziestego drugiego roku epoki Heisei, czyli po naszemu w 2010-tym.]
Balloon Bench (proj. h220430) / h220430.jp
Mushroom Lamp (proj. h220430) / h220430.jp
Poniższe balonowe biurko jest ozdobą dublińskiej agencji reklamowej Boys and Girls. Miało być niebanalnie, więc studio Twisted Image, któremu zlecono projekt, poszło na całość. Balony naprawdę unoszą jedną z krawędzi blatu. Są wykonane z gumowego kompozytu (podobno niezniszczalny) i wypełnione helem, sznurek zaś wykonano z włókiem tytanowych. A żeby biurko było jeszcze fajniejsze, blat z drugiej strony jest podparty wielkimi klockami do gry w Jengę (którą zresztą uwielbiam).
Biuro w recepcji Boys and Girls (proj. Twisted Image) / designsponge.com
Holender Niels Schuurmans poszedł w dosłowność. Wypełnił balony-rurki włóknem poliestrowym, tworząc z nich meble jakby prosto z Krainy Czarów. Ma się wrażenie, że zaraz przysiądzie tam Alicja na szalonej herbatce u Kapelusznika.
Balloon Bistro (proj. Niels Schuurmans) / nielsschuurmans.nl
New Balloon Furniture (proj. Niels Schuurmans) / nielsschuurmans.nl
Literalnie potraktował temat także zespół Pega Design (grupa projektowa elektronicznej korporacji Pegatron z Tajwanu), wypuszczając w świat “Pumplight”, czyli lampę nadmuchiwaną. I nie chodzi tu o rzemieślniczo wydmuchiwane szkło klosza czy podstawy, ale o to, że lampa świeci tym mocniej, im mocniej się ją pompuje. Jasność jest regulowana przez czujnik podczerwieni, który – gdy światło osiągnie maksimum – daje znać, że więcej już nie będzie. A co jeśli jakiś wesołek pompować nie przestanie? No, co ma być? Lampa pęknie, jak rasowy balon (który można wymienić, spokojnie). A, zapomniałam dodać, że aby “Pumplight” wyłączyć, wystarczy – no tak – spuścić z niej powietrze. I po sprawie.
Pumplight (proj. Pega Design) / pegadesign.com
Nadmuchiwaną lampą (ale starszą, bo z roku 1996) także jest “Glowblow” która znajduje się nawet w kolekcji nowojorskiego MoMA. Jej zasada działania jest jednak nieco inna – lampa zaczyna sama się nadmuchiwać, gdy jest włączona. Po jej wyłączeniu, balon klosza flaczeje.
Lampa Glowblow (proj. David Design) / cargocollective.com
Kolektyw artystyczny New Balloon Art (znany z programu “The Unpoppables”) z Los Angeles zajmuje się robieniem rzeźb z balonów. Po prostu. Jednym z ich dzieł są balonowe meble, podobno bardzo wygodne. Przynajmniej tak twierdzili ci, którzy odważyli się na nich usiąść podczas wystawy.
Meble balonowe (proj. The Unpoppables) / popgalaxy.com
O, a tu na przykład też mamy sofę ze stu (!!!) balonów, obleczonych lateksowym materiałem. No i nic dziwnego, ponieważ mebel zaprojektował Vincenzo DiMaria, należący do grupy Puff & Flock. Założyli ją absolwenci wydziału projektowania tkanin przyszłości słynnego Central Saint Martins College.
Balonowa sofa (proj. Vincenzo DiMaria) / puffandflock.com
Alicia Beck projektuje i tka, a raczej wyplata, dywany z balonów. Nie wiem, jak się sprawują na co dzień, ale trzeba przyznać, że są ciekawe. Tym bardziej, że projektantkę inspirują wzory etniczne, szczególnie indiańskie.
Balloon Rug (proj. Alicia Beck) / lostateminor.com
Czym byłby świat bez kwestionujących rzeczywistość artystów? Bez zadających pytania o naturę rzeczy performerów? Na przykład takich jak Niemiec Hans Hemmert, który swoją balonową sztukę umieszcza tam, gdzie jest najbardziej zaskakująca – a to buduje z balonów czołg, a to wypełnia żółtym balonem swoje mieszkanie w berlińskiej dzielnicy Neuköln. Swoją drogą, mieszkałam kiedyś właśnie w Neuköln i uważam, że tej okolicy przydałoby się jeszcze kilka takich kolorowych akcji. Ponura jest jak cholera, wytrzymałam tam tylko trzy tygodnie, a potem zwiałam w inne miejsce. Ale to tak na marginesie.
Instalacja Apartment (proj. Hans Hemmert) / todayandtomorrow.net
Instalacja Balloon Tank (proj. Hans Hemmert) / edublog.net
Kim Buck z Danii za to wybrała mniejszy kaliber i pompuje miski na owoce. Prawie jak nasz (czy już nie nasz?) Oskar Zięta, nadmuchujący stołki, ale o tym opowiem innym razem.
Miska Hollowware (proj. Kim Buck) / freshome.com
Na koniec jeszcze dorzucę zdjęcie mojej ulubionej nadmuchiwanej miski na owoce (czy co tam jeszcze), którą kupiłam w Niemczech w jednym ze sklepów Butlers. I tu rodzi się pytanie: dlaczego Butlersa nie ma jeszcze w Polsce? Dlaczego, dlaczego, dlaczego?
Pic: FORelements
Balonowe meble są żartem, to prawda. Nie będą przecież zdobić Kancelarii Premiera lub siedziby banku. I bardzo dobrze. Straciłyby przez to tę bajkowość i tę zdolność zabierania nas w czarodziejską podróż, jak Felixa Baumgartnera – daleko od Ziemi, daleko od wszystkiego, ale za to jak tam pięknie! A w dodatku mamy ten komfort, że w każdej chwili możemy stamtąd wrócić i znowu poczuć grunt pod nogami.
Ukłony (pachnące gumą balonową), Dagmara
MORE ON SNAPCHAT:
Komentarzy 3
Komentarze są wyłączone.
Swietny wpis. Dziekuje, ze go przypomnialas na grupie Blogi…:)
Dziękuję za miłe słowa 🙂
Trafiłam ostatnio na te balonowe lampy i jestem nimi zachwycona!