Łódź Design Festival: Make me warm!, to jak najbardziej Must have.
Lodz Design Festival: Make me warm!, it’s the today’s Must have.
Podkład muzyczny (Background music): Devo – „Snowball”
No niestety, jak w kultowej scenie z „Indiany Jonesa i Poszukiwaczy Zaginionej Arki”, tak i teraz nadchodzi wielka kula (tyle, że śnieżna), kończąca i jesień, i sezon festiwali designu oraz pokrewnych.
Nie twierdzę, że wraz z nadejściem zimy wszystko wali się w gruzy jak na poniższym filmie, jednak – chcemy czy nie – pewne rzeczy należy podsumować dla potomnych. Dziś więc zamierzam pokazać najważniejsze wystawy podczas Łódź Design Festival, czyli Make me! oraz Must have, a także towarzyszącą im i bardzo na czasie – Terma Design Award 2014.
Oczywiście, że w Łodzi można było zobaczyć o wiele, wiele więcej, ale uznałam, że skoncentruję się na tym, co w najbliższym czasie dla polskiego designu będzie najważniejsze. I co jest ważne dla mnie, bo za oknem zimno i zaczęłam doceniać kaloryfery, tak więc od nich zacznę.
Terma Design Award to międzynarodowy konkurs na projekt grzejnika, organizowany co dwa lata przez firmę Terma, a skierowany szczególnie do młodych projektantów, którzy dzięki temu mają szansę na wdrożenie projektu do produkcji. Tegorocznym hasłem przewodnim było „Slow”, czyli powrót do źródeł, lokalnych tradycji, życie w zgodzie z naturą. Czyli tak, jak obecne trendy nakazują.
Przyznam bez bicia, że kwestia grzejników nie była dla mnie priorytetową, ale ta wystawa spodobała mi się bardzo. Bardzo!
Miejsce I: „Ceram” (proj. Bartłomiej Drabik), wspaniale nawiązujący do pieców kaflowych;
Miejsce II: „Pająk” (proj. Monika Kreft): minimalistyczny, ale bardzo ciepły industrial;
Miejsca III nie przyznano, ale za to wyróżniono trzy projekty. Wyróżnienie specjalne otrzymali projektanci (Jan Cieślewicz i Marianna Janowicz) podgrzewanego stołu „Kotastu” inspirowanego kulturą Japonii. Żeliwny grzejnik, wpuszczony również w blat, przenika całą konstrukcję, dzięki czemu nie stygną ani potrawy, ani stopy (!!!), ponieważ można je oprzeć na ciepłej poprzeczce.
Wyróżnienie: „Chrust” (proj. Małgorzata Knobloch oraz Igor Wiktorowicz), czyli nawiązanie do pierwotnych ognisk;
Wyróżnienie: „Sella” (proj. Wojciech Szczupak), grzejnik z poduszką, czyli nie tylko ogrzewanie, ale także relaks i wyciszenie.
Można było też obejrzeć projekty nagrodzone w poprzednich konkursach Terma Design Awards i wdrożone do produkcji, czyli:
– grzejnik-plecionka „PLC” (proj. Jacek Ryń), finalista z 2008 roku;
– „Ribbon” (proj. Bratłomiej Drabik), nawiązujący do oldskulowych grzejników typu favier, lecz w lżejszej, odświeżonej formie;
– „Pillou” (proj. Marta Szaban i Antoni Krzempka), czyli ubiegłoroczne Must have.
I właśnie grzejnikiem „Pillou” przeszliśmy płynnie do tegorocznych nagród Must have, czyli najlepszych i najciekawszych projektów dostępnych, które można kupić (jeden z warunków konkursu). Nagrodzono 35 projektów, więc siłą rzeczy (sic!) nie pokażę tu wszystkich, lecz te, które szczególnie wpadły mi w oko. Wszystkich laureatów znajdziecie TUTAJ.
Moim absolutnym faworytem jest Domek dla lalek BOOMINI WOOD (proj. Adam Kozik, Ola Wołczyk, producent: BOOMINI). Ta modernistyczna willa w miniaturce obala mity, że domek dla lalek musi kapać różem i brokatem (które zresztą bardzo lubię, ale paradoksalnie uważam, że należy do nich dorosnąć).
W latach 40-tych Tennessee Williams stworzył „Szklaną menażerię”, w roku 2013 zaś powstała menażeria drewniana, czyli kolekcja Zwierzęta zagrożone wyginięciem (proj. Anna Bajor, producent: Bajo).
I kolejna propozycja dla dzieci, czyli czysty w formie, wreszcie pozbawiony Disney’a i słodyczy, zeszyt do zabaw Lokomotywa (proj. Aneta Lewandowska, Wydawnictwo Papierówka).
Na cudownie kolorowych deskorolkach z recyklingu – Bubble Recycled Skateboards (proj. Maciej Bojarczuk, producent: White Trash) – przejedźmy dalej, do kolejnego projektu dla młodzieży (także tej starszej…), czyli Akademii Sztukaterii. Wprawdzie nie brała udziału w Must have, ale personalizowane sztukaterie bardzo mi się podobają.
I nieco „doroślejsze” projekty, czyli:
– Dywan Osada (proj. Dorota Banaszek, producent Fabryka Dywanów Agnella S.A,;
– CottonBee.pl – internetowa drukarnia tkanin;
– Drugie Życie Talerzy (proj. Magdalena Łapińska, producent: Łapińska Porcelana);
Meble w większości trzymają się niezwykle popularnej stylistyki vintage. Naturalne materiały, proste kształty, stonowane barwy nie odchodzą w przeszłość i pewnie jeszcze długo nie odejdą. Wesołe jest życie staruszka, szczególnie po liftingu.
Do dwóch nagrodzonych kolekcji Tomasza Augustyniaka dla Marbet Style, czyli Fin i Neon, mam szczególny sentyment, ponieważ mniej więcej rok temu byłam na ich premierze w Instytucie Wzornictwa Przemysłowego, gdzie już wtedy wpadły mi w oko.
W podobnym klimacie:
– Krzesło Manequin (proj. Gernot Oberfell i Jan Wertel, producent: Iker);
– Sofa i Fotel October (proj. Hilary Birkbeck, producent: PROFIm);
– Fotel Clapp (proj. Piotr Kuchciński, producent: Noti);
– Sekretarzyk IKEA PS (proj. Krystian Kowalski/Maja Ganszyniec/Paweł Jasiewicz, producent: IKEA) oraz Pers Dywan Alternatywny (projekt i produkcja: Joanna Rusin).
I prawdziwy must have, pieśń najbliższej przyszłości, czyli Drukarki 3d (projekt i produkcja: Zmorph).
Wystawie Must have towarzyszyła ekspozycja marki Marmorin, której produkty były wcześniej wyróżniane podczas Łódź Design Festival. Moją uwagę zwróciły cudowne oldskulowe kształty oraz aranżacja podobna do tej, którą zrobiłam podczas gdańskich targów About Design, jednak z tą różnicą, że tam było kryształowe serce, a tu – szklana umywalka.
Make me! to jeden z najważniejszych międzynarodowych konkursów dla młodych projektantów. W tym roku nadesłano prawie 250 projektów z których wybrano 21. Ja z kolei dokonałam swojej własnej selekcji. Pełna lista laureatów – TUTAJ.
Wyjątkowo podoba mi się Lampostolik braci Ebert, a szczególnie jego plenerowe zastosowanie. To taka wykonana z tyveku (połączenie papieru i folii) i aluminium latarnia morska na potrzeby imprezy.
foto: Bracia Ebert
Patyczaki (proj. Jan Godlewski) są po prostu urocze. To elementy, które można dowolnie łączyć specjalnymi klamrami z duraluminium, tworząc lekkie meble według uznania.
Algaemy (proj. Blond & Bieber / Niemcy) to system drukowania z użyciem pigmentu z mikroglonów. Kolory zmieniają się pod wpływem czasu i światła słonecznego. Żyją.
Plantacja (proj. Alicja Patanowska) to ceramiczne elementy, dzięki którym stare szkło zamienia się albo w wazonik, albo w mini szklarnię.
Urocza Dziupla (proj. menthol architects) to modułowa budka dla ptaków. Podoba mi się też jej opakowanie.
Kawara Chair (proj. Tsuyoshi Hayashi / Japonia) to projekt inspirowany japońską architekturą. Siedzisko jest zrobione z dachówek, które w projekcie można dowolnie wymieniać.
Dress me up (proj. Magda Pawlas) łączy meble i modę, co bardzo mi się podoba. Zimą na stelaż trafi kubraczek, latem – pewnie jakaś lekka sukienka.
Kolekcja Evo (proj. Agnieszka Pikus dla Paged) to współczesna interpretacja thoneta, która miała debiut w tym roku w Mediolanie. Niestety, nie zdążyłam wówczas dotrzeć do tej ekspozycji, ale z przyjemnością nadrobiłam to teraz w Łodzi.
I na koniec – klamra. Zaczęłam od domku dla lalek i tak też zakończę. Zakochałam się bowiem w kolekcji mebli 1:1 (proj. Silva Lovasova / Słowacja). To arcydokładnie (również z niedoskonałościami) powiększone mebelki dla lalek, wykonane potem z różnych materiałów.
foto: Silva Lovasova
Łódź Design Festival i MEETBLOGIN to cudowne wydarzenia, do ogarnięcia których potrzeba sporo sił. A tych nabierałam dzięki gościnności Novotelu Łódź Centrum, gdzie warunki do regeneracji i pracy (tak, tak…) miałam naprawdę komfortowe. Dziękuję.
No i tak… Łódzka opowieść dotoczyła się do końca. Dobra wiadomość jednak jest taka, że – jak to kula – nabiera rozpędu, dzięki któremu za rok tu wrócimy. I tak na okrągło 🙂
Ukłony (ciepłe i niezbędne), Dagmara
—
Best regards (warm, young and must-have), Dagmara
Zdjęcia / Pics: FORelements (oprócz wskazanych / unless indicated otherwise)
Komentarzy 3
Komentarze są wyłączone.
Wybrałaś wspaniałe propozycje 🙂 Krzesło manequin i drukarkę 3D chętnie bym przygarnęła 🙂
pozdrawiam
Drukarkę to i ja bym chętnie! Ale spoko, już niedługo pójdziemy po taką do sklepu jak po mikser 🙂
dzięki za super relację!