Łódź Design Festival & Co., czyli projekty, blogi i bomba, a kto nie był, ten trąba!
Łódź Design Festival & Co., or projects, blogs and having a blast, hence who was not there then, now they are the last!
Podkład muzyczny (Background music): Green Day – „Having a Blast”
To już jest koniec, nie ma już nic… No dobrze, bez przesady, coś jednak zostało z Łódź Design Festival, z Meetblogin, z wystaw i wykładów, a przede wszystkim ze spotkań z fantastycznymi ludźmi. I o tym dziś będzie moja opowieść, bardzo subiektywna i bardzo wybiórcza. Nie chcę bowiem z tego wpisu robić raportu, chcę za to skupić się na moich wrażeniach i przekazać je dalej, zgodnie z zasadą „zobacz to, co widzę ja”.
Oczywiście, że zaczniemy od dwóch najważniejszych wystaw podczas łódzkiej imprezy. Ci, którzy chcą wiedzieć, co w trawie, a raczej na polskim rynku, piszczy, muszą (must have w końcu zobowiązuje!) zrobić (make me!) rundę po obu ekspozycjach. W ubiegłym roku byłam bardziej skrupulatna, pokazując je obiekt po obiekcie, ale w tym roku zmieniłam system. Skupię się na szczęśliwych wybrańcach. Zaznaczę też, że poniższa lista różni się nieco od typów przedstawionych w poście zapowiadającym ŁDF. No cóż… Veni, vidi, vici et (powiedzmy) modifici.
Klikajcie w zdjęcia po szczegóły! A więc:
Must have to najciekawsze produkty autorstwa polskich projektantów lub wyprodukowane przez polskich producentów oraz dostępne w sprzedaży. Ogólnie wyróżniono 64, pokazano 41, ja zaś wybrałam kilka, które z jakichś względów spodobały mi się szczególnie.
Moim NIEKWESTIONOWANYM faworytem, miłością od pierwszego wejrzenia (i wszystkich kolejnych) jest książeczka dla dzieci „Skrytki” (wydawnictwo Ładne Halo). Genialne, minimalistyczne, trochę jak z lat 60-tych ilustracje (Agata Królak) i cudownie prosty tekst (Mateusz Wysocki) łączą się w tajemniczą całość przenoszącą niczym wehikuł czasu w dzieciństwo, z jego sekretami, szyframi, wyobraźnią pobudzaną przez najdrobniejsze i najmniej pozorne rzeczy jak szkiełka, kapsle, naklejki i karteczki, które – gdy już porządnie ukryte – nabierały ważności największego skarbu na świecie.
Moimi skrytkami była góralska skrzyneczka na kluczyk oraz dołek pod drzewem na podwórku, gdzie zakopywałam moje ówczesne przearcytajności, pokazywane tylko najlepszym przyjaciołom w dowód największego zaufania.
To książka nie tylko dla dzieci 3+, ale także – a może przede wszystkim – dla dorosłych, którzy zapomnieli jak cudowny i pełen niespodzianek jest świat.
ladne-halo.pl
Oskar Zięta, moim zdaniem, ma tak zwany niefart. Jest naprawdę zdolnym projektantem, bardzo innowacyjnym (przecież mało kto może się pochwalić opracowaniem własnych technik i technologii, czyli FiDU oraz 3+), jest też jednym z naszych najbardziej znanych designerów, ale… ale ciąży na nim Klątwa Plopp. Ten kultowy (nie bójmy się tego słowa) stołek, zresztą nagrodzony w 2009 roku Red Dot, przysłania inne prace swojego twórcy. Bo – i tu ręka w górę – kto na hasło „Oskar Zięta” wykrzyknie „Tak! Tak! Wiem! 3+ Platte Chair!”? Albo „Pfff… To proste! Steel in Rotation!”? No właśnie…
I nawet na must have pokazane zostało stalowe lustro „Tafla” z kolekcji Fidu. Tak, tej samej, do której należy Plopp. Niemniej jednak, lustro jest piękne i wyjątkowe, każde inne, niepowtarzalne. W odbiciu tego poniżej widać dwa inne wyróżnione projekty: krzesło UXI (Tomek Rygalik dla Paged) oraz stolik z kolekcji Easy (Mikołaj Wierszyłłowski dla Noti).
No właśnie, kolekcja Easy. To, co mnie w niej urzekło, to fakt, że jest tak bardzo… easy. Proste elementy składają się w prostą, funkcjonalną kompozycję, którą równie prosto można dostosować do przestrzeni.
Ta drewniana konstrukcja na drugim planie to regał modułowy „Dynks” (projekt: Megi Malinowska, Filip Ludka & Tomasz Kempa / producent: Tabanda). Dowolność formy, rozmiaru i miejsca docelowego (podłoga albo ściana, wybór należy do Ciebie).
noti.pl
tabanda.pl
Scena zbiorowa, czyli fotel „Packman” (Tomasz Augustyniak dla Mikomax – szary, w tle), fotel Model 366 (projekt: Józef Chierowski / producent: 366 Concept – żółty, na pierwszym planie), Kolekcja KANU (projekt: Tomasz Augustyniak / producent: Marbet). To nowy oddech klasyki klasyk, co ma swój bezpieczny urok i pewnie dzięki tej uniwersalności może trafić do wielu domów zamiast nieśmiertelnych i wszechobecnych pseudo-Eamesów. Jest światełko nadziei w nierównej walce z tą plagą.
Make me! to wystawa skierowana do najmłodszego pokolenia projektantów, którzy może i początkują na rynku, ale już potrafią odpowiedzieć na jego potrzeby, proponując ciekawe i dojrzałe rozwiązania. Przysłano 249 projektów, z których jury wybrało 25.
A propos ciekawych rozwiązań, mój subiektywny przegląd zaczniemy od „C’est la vie” (proj. Aleksandra Korbańska). To abstrakcyjne formy z różnych materiałów, które sprawiają wrażenie użytkowych, ale konkretnego zastosowania nie mają. To pokazuje, że design oraz interakcja z przestrzenią i użytkownikiem są wszędzie, niezależnie od praktycznego aspektu przedmiotu. To zaklęta w trzech wymiarach myśl projektanta i bardzo interesujące ujęcie procesu powstawania obiektu „z przeznaczeniem” (między innymi o tym problemie mówiłam podczas mojego wykładu na Łódź Design Festival, do czego zaraz przejdziemy).
„Pasożyt PVC” (proj. Eran Rozenfeld) to zabawne, inspirowane naturą lampy. Powstały na wzór – jak sama nazwa wskazuje – pasożytów zagarniających drzewo na swoje potrzeby, a przy okazji łączą tworzywo sztuczne z naturalnym.
„VOLA_art of deco” (proj. Marcin Młoczkowski) to zestaw porcelany zdobionej złotem, w którym można miksować wzory i dowolnie zestawiać elementy. Tu nie ma filozofii, tu po prostu chodzi o piękno i misia na skalę naszych możliwości.
Drewniane okulary „Hilarius” (proj. Łukasz Maziarz) idealnie wpisują się we wszechogarniający trend eko. Ponadto są wykonane autorską techniką opartą na sposobie budowania łuków, czyli wyginaniu delikatnego drewna tak, by uzyskać trwały kształt i wytrzymałą konstrukcję. Podobno unikat na skalę światową.
„Utworek” (proj. Katarzyna Gierat) to – uwaga – meblozabawka, tak brzmi oficjalna nazwa. Jest w sumie trochę podobna do „Dynksu” Tabandy, pozwala bowiem na komponowanie bryły z samodzielne łączonych elementów. Podoba mi się jako narzędzie do pobudzania kreatywności oraz do zrozumienia przez dzieci, że mebel to projekt, nad którym trzeba popracować, by był użyteczny. Pokazuje też, że konstruktor-użytkownik ma wpływ na swoje otoczenie.
„Klasa pod gołym niebem” (proj. Aleksandra Szewc) to meble przeznaczone do nauki na wolnym powietrzu, mające przyczynić się do zmian w funkcjonowaniu szkół i systemie nauczania. Być może. Życzę powodzenia. Ja tu jednak przede wszystkim widzę szlachetną, czystą formę, na której nie popełniono zbrodni ornamentu. Adolf Loos pęka w zaświatach z dumy, bowiem wzorem ojców modernizmu, przejrzystość i lekkość obiektu podkreśla funkcje użytkowe, do których dodam zaklęte w projekcie światło (może nawet i kaganka oświaty, skoro kolekcja ma korzenie w reformie edukacji).
Dziwna sprawa. Nie przepadam za tego typu projektami, lubię tę nonszalancję i rozbuchane pobudzanie zmysłów rzemieślniczymi formami i kolorami, które towarzyszą kuchniom etnicznym i południowym, a jednak „Kuchnia Zero” (proj. Barbara Stelmachowska) przykuła moją uwagę. Czy chodzi o przemyślane rozwiązania? Czy chodzi o maksymalne wyabstrahowanie funkcjonalności? Czy chodzi o urzekającą prostotę sprawnie zastępującą rozbudowane zestawy na wysoki połysk i precyzyjny wymiar? A może o nomadyczne inklinacje, skoro można ją postawić – cytując klasyka – w domu i w za-/ogrodzie? Nie wiem, pewnie tak. Nieważne. Spójrzcie. Doceńcie.
„Na protezę” (proj. Magdalena Baranowska) to projekt-manifest. Odsączona od zbędnych dodatków idea, że design jest wszędzie i na wyciągnięcie ręki; od tej przysłowiowej zapałki po nakładkę na protezę. Design to nie tylko luksus, to przede wszystkim użycie, zawsze i wszędzie, w służbie i w drużbie. Tym bardziej, gdy wykonany z dostępnych materiałów, po tak zwanych kosztach i nawet samodzielnie lub w technice druku 3D przy zachowaniu walorów estetycznych, nie zaś tylko funkcjonalnych. Więcej – TUTAJ.
Koniec z must have i make me! Idźmy dalej, a dotrzemy do „Stolarni Zmysłów”, czyli wystawy interaktywnej, zorganizowanej wspólnie przez wspomnianą Tabandę, Barlinek i „Design Alive”. To miejsce, gdzie cudowne właściwości drewna grają główną rolę. Ta sensualna wyprawa wiedzie przez jego fakturę, budowę, zapach, ciepło, możliwości kształtowania i zastosowań. Aby jeszcze bardziej wczuć się w rolę, na miejscu zadbano o fartuchy, kraciaste koszule oraz długie brody. Bo czy widział ktoś drwala bez zarostu?
Stolarnię otaczały doniczki z sadzonkami, które zostały rozdane w ostatni weekend festiwalu. Tak więc, zgodnie z Horacjańską sentencją, nie wszystek umrze, wiele po ŁDF 2015 tu zostanie… I tak dalej…
tabanda.pl
Mudo Design i konsolę „Borboleta” znamy już z London Design Festival 2014 i wystawy Ventura London, gdzie poznałam Kasię i Andrzeja pokazujących ten projekt. Teraz, już w Łodzi na wystawie „Lubelski wzór”, Kasia zaprezentowała nie tylko „Borboletę”, ale też szafkę nocną „La Cocotte” oraz prototypowy mebel – toaletkę „Pepita”.
„Lubelski wzór” to także Patryk Góźdź (wieszak ścienny „Sign”, kolekcja stolików „Range” i siedzisko „Architect”) oraz Radosław Nowakowski (parawan „Tree”, fotel „Coin” oraz stoliki „Nympha”). Wszystkie projekty ustawiono w dużym, przeszklonym kontenerze, co dodawało im uroku dzięki odbijającym się w szybie postindustrialnym zabudowaniom.
Konsola „Borboleta” i wieszak „Sign”
Parawan „Tree” (lewe górne zdjęcie); widok ogólny (prawe górne zdjęcie); wieszak „Sign”, toaletka”Pepita”, stolik „Range” oraz fragment siedziska „Architect” (dolne zdjęcie)
W partnerującym Łódź Design Festival hotelu „Tobaco” – gdzie dostałam zakwaterowanie jako ambasador ŁDF, a do którego zaraz wrócimy – umieszczono małą, ale ciekawą ekspozycję „Od Thoneta do Rygalika (wystawa najciekawszych krzeseł Paged)”. Wiadomo, że opus magnum każdego projektanta jest krzesło, dlatego właśnie ten mebel był bohaterem ekspozycji. Od najklasyczniejszego na świecie modelu Michela Thoneta Nr 14 (1859 rok) do projektów współczesnych, między innymi Tomka Rygalika, który w 2011 roku umeblował polską prezydencję w Unii Europejskiej.
Od lewej (górny rząd): „Nr 14” (proj. Michael Thonet, 1859), „Sig” (proj. Marian Sigmund, 1958), „Tolo” (proj. Tomek Rygalik, 2014); (dolny rząd): „Evo” (proj. Agnieszka Pikus, 2014), „K2” (proj. Tomek Rygalik, 2014), „Krzesło dla polskiej prezydencji” (proj. Tomek Rygalik, 2011).
Od lewej (górny rząd): fotel bujany według wzoru z połowy XIX wieku, „Prop” (proj. Nikodem Szpunar, 2013), „Rein Chair” (proj. Robert Pludra & Jakub Sobiepanek, 2011); (dolny rząd): połączenie laski z rozkładanym stołkiem do odpoczynku podczas spaceru „Walkig Stick Chair” według wzoru z połowy XIX wieku, „Antilla” (proj. zespół Paged, od połowy lat 70-tych), „Nieobojętne krzesło” w ramach projektu „Celebrities Line” (proj. Michał Piróg, 2011).
OFF Piotrkowska to łódzka mekka dla wszystkich kochających postindustrialne klimaty, niszowe sklepy i dobre jedzenie. Podczas Łódź Design Festival odbyła się tam część Festiwalu Światła, gdzie na jednej z kamienic wyświetlano między innymi obrazy Piotra Czajkowskiego, malarza w klimacie urban art, czyli właściwy człowiek we właściwym miejscu. Zobaczcie!
No i teraz część blogerska, czyli rozdanie nagród Blog Design oraz 2-dniowe spotkanie blogerów wnętrzarskich Meetblogin.
Blog Design pod auspicjami ŁDF, Meetblogin oraz magazynu „Dom i Wnętrze” to zorganizowany już po raz drugi konkurs skierowany do autorów blogów i vlogów w wiadomej tematyce. Wyróżnienia przyznano w sześciu kategoriach.
I tu chwila dla mnie: nie startowałam w konkursie, ale zostałam poproszona o przygotowanie oprawy graficznej gali wręczenia nagród. Moim zadaniem było zilustrowanie wszystkich sześciu kategorii, czyli przygotowanie rysunków i plansz zapowiadających laureatów. W rekordowym w sumie czasie (niecała doba) przygotowałam, co trzeba, a efekty możecie zobaczyć poniżej. Od razu wyjaśniam, że wszechobecny żółty nawiązuje do koloru przewodniego Łódź Design Festival 2015.
W pierwszy dzień Meetblogin miałam przeogromną przyjemność poprowadzić wykład (ujęty w głównym programie festiwalu) „Myśl w projektowaniu, czyli gdzie kończy się design a zaczyna kopia”. Bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa i mejle po spotkaniu. Dziękuję też za dużą frekwencję. Przysięgam, widok osób stojących pod ścianami i siedzących na podłodze daje siłę napędową do dalszych takich działań. Dziękuję za czynny udział w spotkaniu i zabieranie głosu. Dziękuję też marce Purmo, która patronowała wydarzeniu.
Temat wykładu opierał się na kwestii bardzo dla mnie istotnej, czyli szeroko pojętej walce z podróbami, które są szumnie nazywane „meblami inspirowanymi” lub – co gorsza – „kultowymi replikami”. Starałam się pokazać proces prowadzący od zalążka, czyli idei, do rozkwitu, czyli wprowadzenia na rynek i pod tak zwane strzechy. Od razu też zapowiadam osobny wpis na ten temat, gdzie oprócz aspektów etycznych pokażę, że wyświechtany argument ekonomiczny „A co, jeśli kogoś nie stać” nie jest żadnym argumentem, wystarczy bowiem ruszyć przysłowiowe cztery litery i poszukać czegoś, co jest oryginalne i nie załamuje budżetu. Po to są takie imprezy jak Łódź Design Festival właśnie. Koniec, kropka.
Pic: Karolina Grabowska / kaboompics.com
Intiaro to rewolucja w projektowaniu wnętrz, z którą uczestnicy Meetblogin mieli okazję zapoznać się dokładnie dzięki prezentacji podczas zjazdu oraz na stanowisku festiwalowym. Chodzi o projektowanie w 3D i czasie rzeczywistym. Dzięki niezwykłej, autorskiej technologii istnieje możliwość „wstawiania” mebli w konkretne pomieszczenie w wersji wirtualnej zbudowanej na podstawie zdjęcia na przykład w telefonie. Krótko mówiąc: wchodzisz do pokoju, włączasz aparat i kierujesz obiektyw na wybrany fragment przestrzeni. Następnie, kładąc tam na podłodze papierową matę z kodem-znacznikiem, możesz na ekranie aparatu dobierać meble z bogatej biblioteki Intiaro, a szokująco realistyczny efekt oglądać na bieżąco na monitorze.
Co więcej, „wgrane” pomieszczenie można oglądać w 3D dzięki specjalnym okularom, w które wkłada się telefon z obrazem. To działa! Dla zainteresowanych: Intiaro do wypróbowania na przykładzie wystaw must have oraz make me! (vide zdjęcie na początku postu).
Pic: Karolina Grabowska / kaboompics.com
A na koniec – esencja Łodzi, czyli industrial w wielu odsłonach; i w Art Inkubatorze / Fabryce Sztuki (ul. Tymienieckiego 3), gdzie odbywała się większość festiwalu…
…i we wspomnianym wyżej hotelu „Tobaco” (ul. Kopernika 64).
„Tobaco”, który był partnerskim hotelem ŁDF, powstał w starej tkalni, zamienionej później w Fabrykę Wyrobów Tytoniowych. Zachowano fabryczny klimat, także w pokojach, dodając do tego współczesne wykończenie, dzięki czemu obiekt w tym roku został wyróżniony tytułem najlepszego w Polsce hotelu butikowego w Międzynarodowym Konkursie World Travel Awards oraz pierwszą nagrodą w kategorii „Design” w konkursie Top Hotel 2015. A do tego – Certyfikat Jakości-Zwycięzca Roku 2015 przyznany przez Tripadvisor.
Meetblogin, w którym uczestniczę od początku imprezy, czyli od trzech lat, to wyjątkowa okazja, by poznać nie tylko blogosferę wnętrzarską, ale przede wszystkim osoby, które ją tworzą. Pomysłodawczynią i organizatorką jest Ula Michalak, właścicielka bloga Interiors Design, której przedsiębiorczość i zaangażowanie są bezprzykładne. Dzięki niej i stworzonej przez nią imprezie poznałam tak wiele cudownych osób, że aż boję się wymieniać, by kogoś nie pominąć 🙂
W tym roku na pewno wielką radość sprawiło mi spotkanie z Basią z Mooj Concept, Pauliną z Refreszing (co ciekawe, Paulinę poznałam na Instagramie, w Łodzi spotkałyśmy się po raz pierwszy osobiście!), Martą z Hoo Hoo Things, Martą z JasminhoMe oraz Asią z Green Canoe. Oczywiście, lista jest dłuższa, a wszystkich uczestników możecie poznać na fejsbukowej stronie Meetblogin.
I jeszcze jedna ważna rzecz: spotkanie było na tak zwanym wypasie dzięki niezastąpionym sponsorom i patronom, którym niniejszym serdecznie dziękuję.
Ukłony (łódzko-festiwalowe), Dagmara
—
Best regards (like Łódź & festival), Dagmara
Zdjęcia / Pics: FORelements (o ile nie wskazano inaczej / unless indicated otherwise)
MORE ON SNAPCHAT:
Komentarze 12
Komentarze są wyłączone.
Najdłużej wyczekiwany wpis miesiąca… ale było warto! Dagmara, z każdym razem rośniesz w moich oczach. Właśnie na taki opis festiwalu liczyłam i cieszę się, że właśnie Ty się go podjęłaś… bo kto jak nie Ty :* Bomba
P.S. Dziękuję za miłe słówka pod moim adresem… teraz to ja się wzruszyłam 🙂
W końcu mogłam zobaczyć całą grafikę poświęconą mojemu blogowi na gali Blog Design 2015. Z tych ogromnych emocji wiele rzeczy mi umknęło. Bardzo mi się podoba:) zwłaszcza moja bujna fryzura 😉 dzięki!
Następnym razem będzie bardziej portretowo! Teraz pozwoliłam fantazji oszaleć 🙂 A co tam!
Kupiłam Skrytki moim dzieciom ;). Dla mnie numero uno to ceramika Vola!!!
Skrytki to bezapelacyjnie moje najlepsze odkrycie (sic!) w ciągu ostatnich miesięcy. Genialne!
Kochana, musimy nad tym popracować, bo przy najbliższym spotkaniu zamiast gadać będziemy obydwie płakać ze wzruszenia… Nie zmienia to faktu, że jestem wzruszona 🙂
Kobieto przepełniona wiedzą, pasją, humorem i dobrym sercem … wpis tak wartościowy, że będę czerpać z niego póki sił starczy … Takiego zbioru wiedzy merytorycznej mi brakowało !!! Dziękuje i odliczam czas do kolejnych możliwości spotkania się … bye bye Kochana 😉
Teraz Twoje teksty czytam z jeszcze większym zainteresowaniem i zaangażowaniem. Po wysłuchaniu Twojej prelekcji mogę sobie założyć gdzie stawiasz akcent,pauze lub się uśmiechasz i to daje Twoim artykułom od teraz wielobarwność,którą tylko sobie wyobrażałam. Pozdrawiam z zaczepiście zimnej bez rękawiczek Łódzi!
Cudownie było Cię poznać i śmiać się z Tobą, słuchać Twojego wykładu! Jesteś fantastyczna! (Och, słodzę jak profesjonalna cukiernica, ale co zrobić – zasłużyłaś ;D)
Dzięki i do zobaczenia!
O rany… Dzięki. Nawet nie wiesz, jaką mi zrobiłaś przyjemność 🙂 I też mam nadzieję na szybkie spotkanie!
Kurczę, nawet sobie nie zdawałam sprawy z tego, że piszę jak mówię. Dziękuję, kochana, za nową perspektywę. Super, że Ci się podoba tekst; zastanawiałam się, czy nie za długi i się hamowałam, a jeszcze tyle bym dodała… 🙂
I wzajemnie! Też bardzo się cieszę, że się poznałyśmy! No i tak zostałam drugą cukiernicą… ;))) Ale nie szkodzi, bo naprawdę było fajnie.