Kogut, kot i ryba w portugalskim słońcu, czyli kwitnący styl z najdalszego zachodu Europy
A rooster, a cat and a fish in the Portuguese sun, or about a blooming style from the utmost Western end of Europe
Podkład muzyczny (Background music): U2 – “Staring At The Sun”
EUROinspiracji ciąg dalszy. Portugalia szykuje się do meczu ćwierćfinałowego, z pięknie uczesanym Cristiano Ronaldo jako Wunderwaffe. Pogodni i uśmiechnięci Osculati & Co. już się cieszą ze zwycięstwa nad Czechami (no cóż, my też się tak cieszyliśmy przed TAMTYM meczem…). W sumie nic dziwnego, że tacy z nich optymiści, bo przecież nawet gdyby mieli wracać do domu, smutek długo tam nie potrwa – zaśpiewają fado, zjedzą suszonego dorsza bacalhau, popiją zielonym winem z kotkiem (Gatao), znowu zaśpiewają i po krzyku. A na dodatek w jakiej scenerii!
Bo sceneria portugalskiego domu czy ulicy jest urocza, przesiąknięta światłem i oceaniczną bryzą; upał łagodzą tradycyjne kafelki azulejos w kolorze nieba, oczy cieszą wszechobecne koguciki galo de Barcelos i kolory nasączone południowym słońcem. I kwiaty Madery, ale dziś pozostaniemy na kontynencie.
Błękit portugalskiego nieba jest obecny wszędzie – na fasadach domów, we wnętrzach, na detalach. Co tu dużo mówić, tamtejszy styl jest przede wszystkim POGODNY. Niesie ze sobą charakterystyczny dla południowych nacji wypoczynek, wygodę, rustykalność, ale nie tę elegancką, jak prowansalska na przykład, a kolorową, z temperamentem, wesołą. Dobór i koktajl kolorów jest podobny do radosnej twórczości dziecka, które wtargnęło do sklepu z farbami.
W Portugalii wrze nie tylko NA kuchni, ale i W kuchni. Pełno tu barwnych dupereli, ceramiki, garnków, światła. I kogutków galo de Barcelos.
W każdym domu powinno być miejsce na wypoczynek po całodniowych upałach. Azyl w pokoju czy na tarasie ma dawać schronienie przed słońcem, a przy tym być wygodny i ładny; stąd cała góra poduszek, oczywiście orgiastycznie kolorowych.
Łazienka to oaza chłodu wyłożona kafelkami, w spokojnych kolorach, raczej stonowana. To jak komnata na dnie oceanu, gdzie na chwilę można odciąć się od głośnego i rozbieganego świata na zewnątrz…
A potem – posiłek al fresco, z gajami oliwnymi w tle.
No, to wróćmy do rzeczywistości, tej zabieganej i bliższej nam niż sjesta na tarasie. Portugalia to nie tylko rustykalna zabawa, to także współczesny, piękny design, choć nawet tu młodzi projektanci czerpią z folkloru i historii kraju, jak na przykład uwielbiana przeze mnie grupa Boca do Lobo, z pracowni której wyszła szafa Heritage. Jej popularność sprawiła, że na rynek trafił też kredens do kompletu (zaprezentowany wcześniej na Faceboookowej stronie FORelements).
Kolejny klejnot Boca do Lobo – komoda Crochet, wyglądająca jak wydziergana ze złotych nici na szydełku (zgodnie z nazwą) portugalska koronka.
Eklektyczna komoda, też Boca do Lobo, prezentuje – oczywiście – niebieski detal.
Portugalia – o czym może nie każdy wie – jest korkową potęgą. 50% jego światowej produkcji pochodzi właśnie z tego kraju. Nie dziwi więc, że tamtejsi projektanci wykorzystują korek na różne strony i sposoby. Nie dziwi też, że dostają za to „designerskiego Oscara”, czyli Red Dot. Tu – umywalki z łazienkowej Cork Collection od Simple Form Design (Red Dot Design Award 2008).
Ze studia Simple Form Design pochodzą też na przykład korkowe komplety do kawy – dzbanek, filiżanki i dzbanuszki na mleko.
Tam, gdzie kolorowo, tam i wesoło. Rodrigo Vairinhos na przykład proponuje lampę Space Invader, która z prawdziwie południowym temperamentem jeśli chce, staje na głowie. I też świeci!
Kolejny designerski wesołek (choć ma na koncie również „poważne” projekty) – Gonçalo Campos i jego interpretacja stołu “Bieder” (Zanotta), czyli model “Under the Table”. No właśnie, trochę się pod tym stołem dzieje…
I na koniec – tradycyjnie – mood board z inspiracjami portugalskimi.
Portugalia –choć słoneczna i kolorowa – ma też swą stronę melancholijną, muzykę fado. Jednak ze śpiewaniem smutnych piosenek o biednych rybakach i zawiedzionej miłości wstrzymajmy się do wyniku dzisiejszego meczu. Zresztą, nawet jeśli Ronaldo będzie musiał opuścić Polskę w nienajlepszym nastroju, zawsze może się pocieszyć w Lizbonie legendarnymi ciastkami pastéis de Belém. A tak musiałby do końca Euro jeść wadowickie kremówki. Nie ma zmiłuj.
Ukłony (z kwiatami we włosach), Dagmara