Językodajnia, czyli jedz, mów, ucz się. Rozejrzyj się i poczuj jak w domu.
Językodajnia, or eat, speak, learn. Look around and make yourself at home.
Podkład muzyczny (Background music): Vampire Weekend – „Horchata”
Jak zapewne już wiecie, lubię pokazywać ciekawe miejsca. Ciekawe z różnych względów; wnętrzarsko-architektonicznych, ale też takie, które są inspirujące w innych dziedzinach. Dziś więc zapraszam Was do mieszkania skoncentrowanego na językach. Zarówno tych obcych, jak i tych pokrytych kubkami smakowymi. Ma też mocny związek z językiem rzeczy (tak, tak, świadomie przywołuję tu tytuł książki Deyana Sudjicia).
Ergo: odwiedziłam Językodajnię.
To szkoła językowa, która ściśle łączy trzy BARDZO bliskie mi rzeczy: języki obce, dobrze wymyślone wnętrze oraz jedzenie. Potrawy z obszarów kulturowych, gdzie włada się angielskim i hiszpańskim, są przygotowywane przy współpracy profesjonalnych kucharzy i – co szalenie mi się podoba – już sposób ich podania jest pierwszym krokiem do nauki obcych słów i słówek. Mama od zawsze mi wpajała, że nie mówi się z pełnymi ustami, ale w Językodajni robi się dla tej reguły wyjątek. I słusznie, ponieważ – jako osoba mająca za sobą między innymi studia lingwistyczne – wiem, że nic tak nie zbliża i ludzi, i kultur jak wspólne, dobre jedzenie i picie.
Bo czy wiecie na przykład co to jest horchata (odpowiedź: napój z cibory jadalnej)? Albo czy brać, jeśli Meksykanin zaproponuje tostadę?
Jest też inny powód, dla którego piszę na blogu o wnętrzach i designie o szkole językowej.
Otóż, moi drodzy, bardzo ważnym aspektem jest myśl przewodnia Językodajni. To idea połączenia nauki języka (co dla niektórych jest dużym stresem) z domowym otoczeniem urządzonym tak, by osoby tam przychodzące czuły się zrelaksowane w przyjaznej atmosferze.
To kuchnia ze specjalnie na tę okoliczność wydrukowaną tapetą z ulubionymi słowami właścicielki szkoły (dr Agnieszka Bolikowska).
To salon, a jednocześnie sala zajęciowa, z kominkiem, kanapą, pufami, hamakiem (!!!) oraz wszechobecnymi aniołami, czuwającymi nad dobrym duchem tego miejsca. I kolory, które pięknie rozkwitają na tle białych ścian. A białe ściany, kochani, są po to, by wyświetlać na nich filmy w odpowiednich wersjach językowych.
To łazienka z turkusowymi płytkami przypominającymi krople odwiedzonego podczas wakacji oceanu.
To przedpokój ze zwielokrotnioną lustrami fototapetą pokazującą przytulną uliczkę, idealną na romantyczne spacery po krętych drogach obcej gramatyki.
To rower przed wejściem, zapraszający do wnętrza na przejażdżkę po dotąd nieodkrytych obszarach językowych.
No to co? Zaczynamy tę wycieczkę? Śmiało!
Sporo tu naprawdę interesujących propozycji – intelektualnych, domowych oraz gastronomicznych. Zaznaczę od razu, że wpis powstał z potrzeby pokazania Wam fajnego pomysłu, nie jest więc komercyjny. Warto bowiem promować takie idee, łączące wiele dziedzin. Coś jak moje ukochane bońskie Arithmeum, gdzie matematyka dyskretna, design i sztuka też zostały splecione w jedną, bardzo spójną ekspozycję.
A ja idę dalej, szukać kolejnych inspiracji, o których potem Wam opowiem. W moim własnym języku 🙂
Ukłony (językowo-lokalowe), Dagmara
Projekt wnętrza: Urszula Kołodziejek-Herman
Best regards (like tongue and language), Dagmara
Zdjęcia / Pics: FORelements
MORE ON SNAPCHAT:
Komentarz 1
Komentarze są wyłączone.
Bardzo ciekawy wystrój, Wszystkie szkoły , do których uczęszczałam do tej pory żywo przypominały tradycyjną szkołę. Z wąskimi ławkami i niewygodnymi krzesłami, na których tłoczyły się osoby chcące nieco poprawić swój język.
Ta szkoła przypomina mi bardziej salon, dom mieszkalny niż miejsce nauki. Podoba mi się to, bo odpowiednie miejsce, przyjemny wystrój również w pewnej mierze odpowiadają za to jak nam się uczy .