Duńskie ciastko z francuskim lukrem, czyli styl skandynawski skąpany w słodyczy
Danish cake with French icing, or the Scandinavian style embedded in sweetness
Podkład muzyczny (Background music): Led Zeppelin – “Custard Pie”
No i niech mi ktoś powie, że wszystko na Ziemi nie jest jakoś połączone, skorelowane, spokrewnione, i tak dalej, i tak dalej… Tak więc niech nie budzi Waszego zdumienia fakt, że Dania i Francja mają wspólnego coś więcej niż słynne wienerbrød, czyli bułeczki z cynamonem, popularne w Skandynawii, a mające korzenie gdzieś w okolicach Île-de-France.
Wyjdźmy jednak z cukierni i przejdźmy do wnętrza mieszkalnego, które łączy lekkość bieli z kolorowym chichotem spod paryskiego wąsa. Naszymi gospodarzami są Dunka Charlotte Hedeman Gueniau i jej francuski mąż Philippe. Charlotte prowadzi uroczy blog Everyday Magic oraz jest założycielką popularnej marki Rice, oferującej przeurocze kolorowości do domu.
Co w tym mieszkaniu jest duńskiego, a co francuskiego? Skandynawia to przede wszystkim biel i światło, naturalność i ciepło, domowa niestaranność starannie zaaranżowana, wygoda i prostota. Francja to sztukaterie, piękny parkiet, dekoracja z przyjaznym “Bonjour”, staroświecki żyrandol, troszkę glamouru w detalach.
A kolory? A kolory, szczególnie turkusy i niebieskości ścian, są jak wielka woda, która dzieli te dwa dalekie, a jednak bliskie kraje i klimaty.
—
Please, don’t tell me that everything in this world isn’t somehow connected, related and correlated, and so one, and so on… Don’t be surprised then that Dennmark and France have a bit more in common than the famous wienerbrød, or cinnamon pastries, popular in Scandinavia and coing from somewhere near Île-de-France.
However, let’s leave the candy shop and go to a living space blending the brightness of light and white and the colorful chuckling straight from under the French mustache. We’re hosted today by Charlotte Hedeman Gueniau and her French husband Philippe. Charlote runs a very adorable blog “Everyday Magic” and is a founder of a popular lifestyle brand Rice, offering colorful cuteness for your home.
What is Dannish and what is French here? Scandinavian are white and light, naturalness and warmth, seeming carelessness carefully arranged, coziness and simplicity. French are moldings and plaster of Paris, the beautiful wooden flooring, the decorative “Bonjour” piece, the oldfashioned chandellier, a trace fo glamour in little things.
And the colors? The colors, particularly the turquoise and blue hues, are like the sea separating these two distant thought close countries and styles.
Urok tego mieszkania tkwi nie tylko w kolorach, ale i detalach. Niektóre kiczowate (uwielbiam!), niektóre babcine, niektóre vintage, a niektóre jak z dziecięcego pokoju. Jakim cudem to wszystko gra i trąbi?
Ha! To jest właśnie to, o co chodzi w urządzaniu mieszkania: łączy je OSOBOWOŚĆ właściciela. Ta niewidzialna i trudna do określenia cecha, która jak eter, jest wszędzie, niewyczuwalna, ale usypiająca lampkę alarmową ogłaszającą, że coś “nie pasuje”. A właśnie, że pasuje!
Co więcej, takie detale nabierają dodatkowego uroku, gdy są nie tylko dobrane, ale i sfotografowane z sercem. W wypadku poniższych zdjęć (zaczerpniętych z bloga Charlotty) autorką jest przyjaciółka domu, Joëlle.
—
The charm of this apartment lies not only within colors but also in details. Some of them are kitschy (I love it!), some of them are like granny’s, some of the are vintage and some of them are childish. How come all of them are a match?
Ha! This is what the interior arranging is about. Details are related by the owner’s PERSONALITY. It’s the invisible and hard to describe feature which is so ethereal, ubiquitous, intuitive, and at the same time it calms down all fears like “it doesn’t match”. Well, it does, it very does!
Moreover, the details are even more adorable when not only chosen but also photographed honestly and genuinely. The pictures below (from the Charlotte’s blog) were taken by the family’s friend, Joëlle.
Cudowne mieszkanie, prawda? To kolejny dowód na to, że podczas aranżacji mieszkania należy bardzo elastycznie traktować zasady, ograniczenia, bariery. Okazuje się bowiem, że słynne Szekspirowskie “Zdaje mi się, że widzę… gdzie? Przed oczyma duszy mojej” ma zastosowanie również tam, gdzie właściciel tej duszy mieszka.
Ukłony (duńsko-francuskie), Dagmara
—
What a wonderful place, isn’t it? It stands for another example that when arranging an apartment it’s recommended to be flexible with all the rules, limitations and principles. It turns out that the famous Shakespeare’s “Methinks, I see… Where? – In my mind’s eyes” applies also there where the mind’s owner lives.
Best regards (Danish & French), Dagmara
Zdjęcia / Pics: Marie Claire Maison & Everyday Magic (by Joëlle Wehkamp)
MORE ON SNAPCHAT:
Komentarze 5
Komentarze są wyłączone.
Piękne jest to mieszkanie. Dokładnie to, co lubię! Trochę kiczu, trochę prostoty i biała baza.
No to podoba nam się dokładnie to samo 🙂
A ja mam wrażenie, że dzięki tej białej bazie kicz, przestaje być kiczem, a staje się kolorowym dodatkiem, czyli znów króluje zasada o odpowiednich proporcjach, odpowiednich składników 🙂
Tak, dokładnie! Ale jednak ten zielony dinozaur albo porcelanowy Chińczyk z kwiatkami są właśnie takim uroczym kiczem. Kocham takie rzeczy 🙂
Przyznam (się) , że to właśnie dzięki marce Rice polubiłam kolory i wzory! Do tej pory tolerowałam we wnętrzach tylko jednolite barwy, monochromatyczne zestawienia, “nudne” biele, beże, szarości, barwy ziemi czy bieliżniane nude.Odkąd mam w domu narzutę w cytrynki od Rice (z najnowszej kolekcji), na nowo odkrywam wymienione wcześniej kolory i radość, niesamowitą radość z obecności w domu kolorów, radość życia po prostu.Rzeczywiście jest tak, że kolorowy akcent zmienia białe czy bezowe wnętrze nie do poznania zaś kicz przestaje nim być – jest już pikantnym dodatkiem zwieńczającym dzieło.
Bardzo dziękuję za ten wpis, jest dla mnie jak terapia kolorem i pozwala mi na poznanie mocy kolorowych dodatków.